Prawdziwy starenki drewniany konik na biegunach.Dokladnie taki jakie mozna spotkac na starych fotografiach z czasow wiktorianskich.Caly jest z drewna ,a ogon ma z prawdziwego konskiego wlosia.
Jak dla mnie jest piekny i ciesze sie z niego jak mala dziewczynka.Kiedy go w sobote zobaczylam na starociach nie odpuscilam.Ma juz u mnie swoje miejsce i budzi duze zainteresowanie .
Dwa komplety sniadaniowe.Maja juz swoje lata ,ale zachowaly sie idealnie.Zasilily szergi mojej porcelany.
Malutki swiecznik na jedna swieczke z porcelany Keisera.Zawsze kiedy natkne sie na takie drobiazgi to dziwie sie ze jeszcze mozna cos takiego wyszperac.
Sredniej wielkosici szafeczka tez wyszperana w jakis klamotach.Kratka na drzwiczkach idealnie pasuje do tej co mam w kuchni.
Zaraz zabieram sie za nia .wyczyszcze pomaluje i bedzie jak nowa.
Na koniec krzeslo,ktore idealnie pasuje do mojej starej sypialni.Szkoda ze jedno ,ale tylko tyle bylo.
Wymaga rowniez malej renowacji i nowej tapicerki.
Tym bardziej ,ze jeszcze kilka rzeczy czeka cierpliwie w kolejce na swoje piec minut.O tym jednak napisze za kilka dni.
Dziekuje z mile odwiedziny i zycze slonecznego tygodnia.